Krzysztof Izdebski
13 stycznia 2020
Przeczytasz w 3 minuty
Nie tylko algorytm losujący sędziów jest tajny. Jak się okazuje, w sferze tajemnicy pozostają dane dotyczące wyników tego losowania.
Od dłuższego czasu interesujemy się działaniem algorytmu, który przydziela sędziów do konkretnych spraw. Pozostajemy w sporze z Ministerstwem Sprawiedliwości w zakresie udostępnienia technicznej wersji algorytmu, a w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, podejmujemy dodatkowe działania.
Na nieprawidłowości związane z działaniem systemu zwracano m.in uwagę w trakcie kontroli przeprowadzonej w jednym z sądów w Toruniu. Z kolei w Sądzie Okręgowym w Warszawie omyłkowo wyłączano z losowania niektórych sędziów.
Prawo do sprawiedliwego procesu jest fundamentem demokratycznego prawa. Obywatele i obywatelki muszą mieć pewność, że przydzielenie sędziego do ich sprawy jest wynikiem obiektywnego działania, a nie ewentualnych problemów technicznych. To tylko jeden z aspektów sprawy. Drugim jest transparentność działania władz, również w zakresie sądownictwa. Ilość wątków, niuansów i zagadnień związanych z sądami poruszanych w ostatnich latach może być przytłaczająca już nawet dla osób, które na bieżąco śledzą sytuację polityczną. Przejrzystość systemu, który dobiera sędziów do spraw, jest kluczowa - ucina dyskusje, kto, kogo i dlaczego w danej sprawie sądzi (ze szczególnym uwzględnieniem spraw politycznych).
W związku z tym, że ministerstwo odmówiło nam udostępnienia algorytmu, a Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że zrobiło to słusznie, bo jest to tylko (sic!) informacja techniczna, to niezależnie do złożenia skargi kasacyjnej do NSA podjęliśmy ostatnio próbę uzyskania raportów z losowań.
Znowu złapaliśmy się na naszej naiwności, bo po złożeniu wniosku o przekazanie raportów, ministerstwo poinformowało, że potrzebuje więcej czasu na analizę danych i przekaże nam odpowiedź później niż po ustawowych 14 dniach. Oczekiwaliśmy, że o ile ministerstwo uważa, że algorytm opisuje działanie systemu komputerowego, to wyniki jego działania stanowią informację o sprawach publicznych. Bo czym innym jest informacja, jakiemu sędziemu, kiedy przyznano jaką sprawę.
Jednakże, zdaniem ministerstwa i takie raporty nie stanowią informacji publicznej, ponieważ “stanowią “produkt” działania narzędzia informatycznego jakim jest program komputerowy przeznaczony do losowego przydziału spraw sądowych (...).” W konsekwencji, również te dane zostały zakwalifikowane jako informacja techniczna, czyli taka, która nie podlega udostępnieniu.
Wygląda więc na to, że otworzył nam się kolejny rozdział walki o przejrzystość narzędzi informatycznych wykorzystywanych przez państwo. Do tej pory nie mogliśmy dowiedzieć się jak on działa, teraz okazało się, że nawet nie możemy wiedzieć jakie są efekty jego działania. Oznacza to, że system jest pozbawiony jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli, a w przypadku wątpliwość co do poprawności jego działania jesteśmy zdani wyłącznie na ocenę dokonaną przez jego twórców czyli...Ministerstwo Sprawiedliwości właśnie.
Dane dotyczące wszystkich losowań, pomogłyby ocenić czy system rzeczywiście działa prawidłowo. Czy niektórzy sędziowie nie są - w stosunku do innych - nadmiernie obciążeni lub czy rzeczywiście występuje losowość w przydziale spraw. Nie zgadzamy się z tym, że taka wiedza nie powinna być powszechnie dostępna, tym bardziej, że coraz częściej to narzędzia informatyczne decydują o tym prawach i obowiązkach obywateli i obywatelek. Państwo powinno więc realizować obowiązek jak największej przejrzystości wobec nich.